Stowarzyszenie Leasingobiorców „Fair Business” opisuje przypadek przedsiębiorcy, któremu - na skutek zaległości - Toyota Leasing wypowiedziała umowę leasingu samochodu Toyota Prius.
Relacja Stowarzyszenia:
„Leasingobiorca zwracając auto do autoryzowanego serwisu wskazanego przez leasingodawcę przyprowadził również klienta zainteresowanego zakupem samochodu.
Serwis wycenił samochód i doliczył swoja marżę – ok. 60.000 zł. Jednocześnie zobowiązania leasingobiorcy wynikające z wypowiedzianej umowy leasingowej wynosiły ok. 59.000 zł. Zatem sprzedaż rozwiązywałaby praktycznie problem obu stron umowy leasingowej. Jednak zagospodarowanie przedmiotu leasingu wymagało zgody leasingodawcy – Toyoty Leasing. Tymczasem koordynator Zespołu windykacji p. Robert G. nie wyraził zgody na taką operację.
Co było dalej. Po kilku tygodniach Toyota Leasing zagospodarowała pojazd sprzedając go za... 35.800 zł! Różnicą obciążyła dawnego klienta.”
Przypomnijmy, że firmy leasingowe pomniejszają zobowiązania zadłużonych leasingobiorców o wartość uzyskaną z dalszej odsprzedaży lub zagospodarowania odebranych przedmiotów leasingu. Im wartość ta jest wyższa tym sytuacja zadłużonego leasingobiorcy staje się lepsza.
Tymczasem problem „zaniżonych” wycen i cen odsprzedaży zwindykowanych przedmiotów leasingu pojawia się coraz częściej.
Niekorzystna sytuacja gospodarcza wpłynęła na znaczny (szacunkowo ponad dwukrotny) wzrost zagrożonych i wypowiedzianych, z powodu zaległości płatniczych, umów leasingu.
Nie wszystkie firmy leasingowe były przygotowane – zarówno kadrowo jak i organizacyjnie - na tak duży przyrost problematycznych umów leasingu. Dlatego w niektórych z nich zagospodarowywanie zwindykowywanych przedmiotów leasingu odbywa się w chaosie – byle szybciej i mieć problem z głowy.
Niestety takie działania uderzają w leasingobiorców, których dotknęły problemy finansowe i którzy stanęli przed koniecznością zwrócenia przedmiotów leasingu.
Tajemnicą Poliszynela jest również to, iż działy re-marketingu i windykacji niektórych firm leasingowych obrośnięte są siecią nieformalnych powiązań z firmami zajmującymi się handlem windykowanymi środkami trwałymi. W interesie takiego „układu” jest wyprowadzenie windykowanych przedmiotów po jak najniższej cenie – różnicę i tak pokryć musi leasingobiorca, więc firma leasingowa i tak nie straci (przynajmniej na papierze), za to „układ” ma większy zarobek.
Oczywiście uzyskanie ceny z odsprzedaży przedmiotu leasingu rażąco niższej od realnej wartości transakcyjnej nie zawsze musi być spowodowane „korupcją”. Częściej jest to zwyczajna niekompetencja, opieszałość, pewien automatyzm i brak inicjatywy ze strony osób odpowiedzialnych za „upłynnienie” środków trwałych.
Jednak sprawa Toyota Leasing opisana przez Stowarzyszenie Leasingobiorców - zakładając, że jest prawdziwa – wydaje się być ewidentna. Wygląda jakby pracownik Toyota Leasing działał ze szkodą nie tylko dla leasingobiorcy, ale również własnej firmy…
Stowarzyszenie deklaruje, że sprawa będzie miała ciąg dalszy. Będziemy obserwować rozwój wydarzeń, a dodatkowo poważnie zastanawiamy się, żeby przyjrzeć się bliżej sprawie zaniżonych cen i wycen i przynajmniej wskazać, na podstawie przykładów, które firmy leasingowe wypadają najgorzej pod tym względem.
Ciąg dalszy sprawy: Toyota Leasing odpowiada na zarzuty >>
Data publikacji: 15.03.2010
Aktualizowano: 13.04.2010