autor: JazzyG » 19 wrz 2010, o 23:37
Matti pisze:Zgadzam się. Dla floty CFM jak najbardziej, ale dla pojedynczych przedsiebiorców z raptem kilkoma autami do uzytkowania w pracy, jak i do celow "prywatnych" tez polecalbym standardowym leasing operacyjny. Dbam o auta i widzialbym wiekszy sens w jego wykupie na koniec umowy i sprzedazy na wlasną rękę za odpowiednią do stanu kwotę.
Oczywiście ze wszystkim można dyskutować. Jak mam ochotę na piwo, kupuję butelkę, nie browar

Więc dyskusji cd.
Być może uda Ci się lepiej odsprzedać, CFMy z tego też żyją. Ale w 90% samochody, których kontrakty wystartowały 4-5 lat temu kończyły się w 2008-09 z korzyścią dla korzystającego (czyli założona na pocz. wartość była wyższa, niż faktyczna cena rynkowa na koniec kontraktu) jeśli idzie o wartość końcową. Mówię tu głównie o "wołach roboczych", ale zasady dla lepiej wyposażonych aut są pochodną tych od wołów. Inną rzeczą jest, że wielu wielu wielu klientów ze względu na "niepewną przyszłość" przedłużało kontrakty, co pozwoliło CFMom nieco odbić sobie stratę.
Jeśli chcesz np. BMW5, które w bazowej wersji (czyt. wersja taxi) nie ma nic i kosztuje powiedzmy 180.000, chcesz dołożyć kilka podstawowych elementów wyposażenia, to dopłata wyniesie Cię ok. 20.000 (navi itp.), jeśli zaś chcesz dołożyć więcej, aby to auto miało charakter ekskluzywnego, to dopłata wyniesie 50-60.000 i to bez wielkiego szaleństwa - niezorientowanym polecam konfigurator bmw. OK. Teraz weźmy powiedzmy 4-letni okres użytkowania, samochód będzie warty optymistycznie ok. 65.000 w wersji podstawowej. Ile jako klient zapłaciłbyś za "navi itp.", które kosztowały na pocz. 20.000? 2-3000? A ile dałbyś za to, co kosztowało 50-60000? 10.000? (kilkanaście procent ponad 65.000?). Tak też CFMy tworzą szacunki wartości końcowych, przez obserwację rynku używanych, który psują (pod tym względem) naprawiane rozbitki z Zachodu.
Dzisiaj nie wiesz, ile weźmiesz za auto po 4 latach, a w CFMie być może tu coś przepłacisz (jesli cena rynkowa np. z powodu € skoczy do 67.000), ale masz pewność, że nie będziesz czekał 3 miesiące na sprzedaż w komisie, ani też nie puścisz za 55.000 - "oby już poszło". A każdy miesiąc zamrożenia kasy, to ok. 1-1,5% kosztu finansowania, czyli tu 600-1000pln.
Co daje sam zwykły leasing "tzw operacyjny"? Po prostu kredyt i kilka korzyści finansowych. Nic więcej.
Sama rata finansowa wyniesie za takie bazowe auto ok. 4500 netto + nieznane koszty serwisu, w FSL ok. 3.000 (baaaaardzo szacunkowo) + pakiet serwis, opony, assist, ubezp itd ok. 1500.
To oznacza, że miesięcznie wydajesz więcej w zwykłym leasingu (za to oczywiście otrzymasz te 65.000 albo mniej za 4 lata), przedpłacasz VAT (bo w ratach płacisz VAT "od 65.000", czyli od całej wartości auta, a w FSL tylko od deprecjacji rynkowej), czyli płacisz więcej, a odliczyć możesz i tak tylko 6000, w FSL jest mniej tego nieodliczonego VAT. +korzyści z serwisu i obsługi, ale to temat rzeka i zawsze znajdzie się ktoś, komu szwagier wyklepie, wymieni opony i inne usługi też dostarczy.
Więc nie mówimy tu o wyższości świąt nad świętami, a o konkretnych korzyściach finansowych.
Oczywiście, jesli CFM doi mikro/małego klienta to już inna rzecz i tu argumenty wychodzą poza logikę, ale to nie tylko domena CFMów, które akurat szczególnie otwarte na mikrofirmy nie są.
[quote="Matti"]Zgadzam się. Dla floty CFM jak najbardziej, ale dla pojedynczych przedsiebiorców z raptem kilkoma autami do uzytkowania w pracy, jak i do celow "prywatnych" tez polecalbym standardowym leasing operacyjny. Dbam o auta i widzialbym wiekszy sens w jego wykupie na koniec umowy i sprzedazy na wlasną rękę za odpowiednią do stanu kwotę.[/quote]
Oczywiście ze wszystkim można dyskutować. Jak mam ochotę na piwo, kupuję butelkę, nie browar :) Więc dyskusji cd.
Być może uda Ci się lepiej odsprzedać, CFMy z tego też żyją. Ale w 90% samochody, których kontrakty wystartowały 4-5 lat temu kończyły się w 2008-09 z korzyścią dla korzystającego (czyli założona na pocz. wartość była wyższa, niż faktyczna cena rynkowa na koniec kontraktu) jeśli idzie o wartość końcową. Mówię tu głównie o "wołach roboczych", ale zasady dla lepiej wyposażonych aut są pochodną tych od wołów. Inną rzeczą jest, że wielu wielu wielu klientów ze względu na "niepewną przyszłość" przedłużało kontrakty, co pozwoliło CFMom nieco odbić sobie stratę.
Jeśli chcesz np. BMW5, które w bazowej wersji (czyt. wersja taxi) nie ma nic i kosztuje powiedzmy 180.000, chcesz dołożyć kilka podstawowych elementów wyposażenia, to dopłata wyniesie Cię ok. 20.000 (navi itp.), jeśli zaś chcesz dołożyć więcej, aby to auto miało charakter ekskluzywnego, to dopłata wyniesie 50-60.000 i to bez wielkiego szaleństwa - niezorientowanym polecam konfigurator bmw. OK. Teraz weźmy powiedzmy 4-letni okres użytkowania, samochód będzie warty optymistycznie ok. 65.000 w wersji podstawowej. Ile jako klient zapłaciłbyś za "navi itp.", które kosztowały na pocz. 20.000? 2-3000? A ile dałbyś za to, co kosztowało 50-60000? 10.000? (kilkanaście procent ponad 65.000?). Tak też CFMy tworzą szacunki wartości końcowych, przez obserwację rynku używanych, który psują (pod tym względem) naprawiane rozbitki z Zachodu.
Dzisiaj nie wiesz, ile weźmiesz za auto po 4 latach, a w CFMie być może tu coś przepłacisz (jesli cena rynkowa np. z powodu € skoczy do 67.000), ale masz pewność, że nie będziesz czekał 3 miesiące na sprzedaż w komisie, ani też nie puścisz za 55.000 - "oby już poszło". A każdy miesiąc zamrożenia kasy, to ok. 1-1,5% kosztu finansowania, czyli tu 600-1000pln.
Co daje sam zwykły leasing "tzw operacyjny"? Po prostu kredyt i kilka korzyści finansowych. Nic więcej.
Sama rata finansowa wyniesie za takie bazowe auto ok. 4500 netto + nieznane koszty serwisu, w FSL ok. 3.000 (baaaaardzo szacunkowo) + pakiet serwis, opony, assist, ubezp itd ok. 1500.
To oznacza, że miesięcznie wydajesz więcej w zwykłym leasingu (za to oczywiście otrzymasz te 65.000 albo mniej za 4 lata), przedpłacasz VAT (bo w ratach płacisz VAT "od 65.000", czyli od całej wartości auta, a w FSL tylko od deprecjacji rynkowej), czyli płacisz więcej, a odliczyć możesz i tak tylko 6000, w FSL jest mniej tego nieodliczonego VAT. +korzyści z serwisu i obsługi, ale to temat rzeka i zawsze znajdzie się ktoś, komu szwagier wyklepie, wymieni opony i inne usługi też dostarczy.
Więc nie mówimy tu o wyższości świąt nad świętami, a o konkretnych korzyściach finansowych.
Oczywiście, jesli CFM doi mikro/małego klienta to już inna rzecz i tu argumenty wychodzą poza logikę, ale to nie tylko domena CFMów, które akurat szczególnie otwarte na mikrofirmy nie są.