1. Interpretacja zapisów ustawy.
Art. 709$16 k.c. zaznacza, iż leasingobiorca ma podstawy żądać (zgłosić chęć) kupna przedmiotu leasingu, jeżeli leasingodawca
ujął takie zobowiązanie w formalnych uzgodnieniach (umowa + OWUL) i jak rozumiem, takie żądanie
musi zostać spełnione. W przeciwnym wypadku ewentualna sprzedaż jest wynikiem jedynie
dobrej woli leasingodawcy.
Czy dobrze wnioskuję?
2. Przykładowa regulacja.
W dokumentach które posiadam, jedyny zapis który może na coś takiego wskazywać, znajduje się w OWUL-u i przedstawia się tak:
Jeżeli umowa leasingowa skończyła się pomyślnie (nie ma zaległości, problemów, itp.), to "leasingobiorca uzyskuje prawo do żądania przeniesienia własności przedmiotu leasingu na leasingobiorcę za cenę...". To wszystko.
Natomiast w umowie nie znalazłem słowa "wykup". Znajduje się ono tylko w ofercie. To jest (według mnie) jedyne miejsce, które na coś takiego wskazuje.
3. Czym w takim razie jest to "Prawo Żądania"?
Niestety wyszukiwarka w odpowiedzi na taką frazę zarzuca mnie zagadnieniami związanymi z urlopem na żądanie
Czy jest to jakiś szczególny termin prawny?
Czy uzyskując "prawo żądania", moje żądanie
musi zostać spełnione, czy tylko
może?
Czy odpowiedź na żądanie może być odmowna, a na żądanie wynikające z uzyskanego prawa żądania wyłącznie pozytywna?
Czy zapis z pkt. 2 (wzięty z OWUL) można traktować jako zobowiązanie leasingodawcy do obowiązkowej sprzedaży pojazdu (w myśl ustawy), czy tylko opisem mechanizmu, który zadziała jeżeli leasingodawca
doda do umowy zobowiązanie sprzedaży?
Najważniejsze pytanie: Czy mając tylko takie zdanie (zacytowane w punkcie 2) i żadnych innych (dotyczących możliwości obowiązkowej sprzedaży) w reszcie sygnowanych dokumentów, mogę spokojnie założyć że za parę lat jeśli zażądam sprzedaży auta (po zakończeniu umowy leasingowej), to firma leasingowa nie będzie mogła mi odmówić i na pewno sprzeda mi to auto?
Na koniec jeszcze raz podkreślę: chodzi mi, żeby taka sytuacja wynikała z zapisów w dokumentach, a nie z życiowej praktyki tego typu podmiotów.
pozdrawiam
1. Interpretacja zapisów ustawy.
Art. 709$16 k.c. zaznacza, iż leasingobiorca ma podstawy żądać (zgłosić chęć) kupna przedmiotu leasingu, jeżeli leasingodawca [b]ujął [/b]takie zobowiązanie w formalnych uzgodnieniach (umowa + OWUL) i jak rozumiem, takie żądanie [b]musi[/b] zostać spełnione. W przeciwnym wypadku ewentualna sprzedaż jest wynikiem jedynie [b]dobrej woli[/b] leasingodawcy.
Czy dobrze wnioskuję?
2. Przykładowa regulacja.
W dokumentach które posiadam, jedyny zapis który może na coś takiego wskazywać, znajduje się w OWUL-u i przedstawia się tak:
Jeżeli umowa leasingowa skończyła się pomyślnie (nie ma zaległości, problemów, itp.), to "leasingobiorca uzyskuje prawo do żądania przeniesienia własności przedmiotu leasingu na leasingobiorcę za cenę...". To wszystko.
Natomiast w umowie nie znalazłem słowa "wykup". Znajduje się ono tylko w ofercie. To jest (według mnie) jedyne miejsce, które na coś takiego wskazuje.
3. Czym w takim razie jest to "Prawo Żądania"?
Niestety wyszukiwarka w odpowiedzi na taką frazę zarzuca mnie zagadnieniami związanymi z urlopem na żądanie ;)
Czy jest to jakiś szczególny termin prawny?
Czy uzyskując "prawo żądania", moje żądanie [b]musi[/b] zostać spełnione, czy tylko [b]może[/b]?
Czy odpowiedź na żądanie może być odmowna, a na żądanie wynikające z uzyskanego prawa żądania wyłącznie pozytywna?
Czy zapis z pkt. 2 (wzięty z OWUL) można traktować jako zobowiązanie leasingodawcy do obowiązkowej sprzedaży pojazdu (w myśl ustawy), czy tylko opisem mechanizmu, który zadziała jeżeli leasingodawca [b]doda do[/b] umowy zobowiązanie sprzedaży?
Najważniejsze pytanie: Czy mając tylko takie zdanie (zacytowane w punkcie 2) i żadnych innych (dotyczących możliwości obowiązkowej sprzedaży) w reszcie sygnowanych dokumentów, mogę spokojnie założyć że za parę lat jeśli zażądam sprzedaży auta (po zakończeniu umowy leasingowej), to firma leasingowa nie będzie mogła mi odmówić i na pewno sprzeda mi to auto?
Na koniec jeszcze raz podkreślę: chodzi mi, żeby taka sytuacja wynikała z zapisów w dokumentach, a nie z życiowej praktyki tego typu podmiotów.
pozdrawiam