aż do kolejnego momentu jak wszystko wydadzą albo wyjdzie zę mają jeszcze jakieś ekstra dziury budżetowe.
... albo do momentu jak obligacji nie będzie mogła bez pomocy z zewnątrz wykupić Hiszpania, Portugalia, itp., albo będzie kolejne trzęsienie ziemi, powódź, huragan czy jeszcze inna sraczka.
Fajnie padło stwierdzenie - "kto bogatemu zabroni".
Faktycznie - jak masz dobrą sytuację finansową, to możesz bawić się w kasynie. Jak wygrasz to świetnie, a jak przegrasz to przynajmniej masz co wspominać.
Ale jak masz mało kasy, to do kasyna lepiej nie zaglądać... bo to może być gwóźdź do trumny.
Owszem - teraz jest moment, że frank jest nienaturalnie drogi i prawdopodobnie stanieje, a może nawet mocno stanieje.
Kto podpisze teraz umowę może sporo wygrać (co nie znaczy, że musi)...
Ale... do dobrego człowiek się szybko przyzwyczaja.... Powiedzmy, że dziś podpisujemy umowę leasingu denominowanego w CHF przy kursie 3,3x, po czym kurs zaczyna spadać i powiedzmy za pół roku jest po 2,7x. Fajnie jest - jesteśmy do przodu. Po czym za pół roku znowu coś się dzieje i znowu kurs złotego odpływa, frank drożeje... I nawet jak nie zdrożeje do poziomu 3,3x, to i tak znowu jest nerwówka, obserwowanie kursu, itd., bo np. to co się zaoszczędziło na kursie to już poszło na raty za lodówkę zakup laptopa, albo korepetycje dla dziecka, wyjazd za granicę, czy cokolwiek.
Oczywiście to nie dotyczy leasingobiorców, którzy mają dobry standing i świadomie podejmują ryzyko. Życie jednak pokazuje, że w leasing walutowy często bawią się ci, którzy ledwo spinają się na zero i szukają szansy na oszczędność, która ostatecznie może okazać się pętlą na szyi.
Także moment faktycznie może być dobry na leasing denominowany, ale zwracam uwagę też na taki własnie aspekt.
A zaręczam, że praktycznie każdy (kto nie traktuje tego jak gry finansowej) "płacze" przy wzroście kursu nawet jak to jest nadal poniżej kursu przy którym podpisywało się umowę.
Po prostu - jak wspomniałem - do dobrego szybko się człowiek przyzwyczaja i traktuje jak normalność.
